środa, 2 maja 2012

Bad boy

Wszystkim nam podobają się niegrzeczni chłopcy. Szaleni, niezależni i przystojni. Wiele z nas ma za sobą zapewne przygodę z takim panem. Jednak także wiele kobiet tkwi w "jakimś związku" z - nazwijmy go - "Jamesem Bondem". Dlaczego?

Bombardowane wizerunkami tajemniczych amantów, którzy są dodatkowo czarujący i uwodzicielscy, kierujemy się emocjami i chęcią przeżycia czegoś niecodziennego. To dlatego zamiast na randkę z sąsiadem spod czwórki, który -choć przystojny- zdaje sie prowadzić zwykłe, "nudne" życie, wybierzemy playboya z motorem i trzydniowym zarostem, którego poznałyśmy na ulicy. Dlaczego? Bo nie mamy pojęcia co się wtedy wydarzy! Może w mgniniu oka znajdziemy się z nim na plaży pod gwieździstym niebem? Albo spędzimy szalony, niepowtarzalny wieczór we wszystkich klubach w mieście?

I tak się zaczyna. Jedna randka później druga, dalej długo długo nic i znów sms z adresem klubu, w którym aktualnie się znajduje. A co wtedy? Część z nas zostanie w domu, jednak kobieta, która szybko się "zakochuje" założy szpilki i wsiądzie w ostatni autobus tłukąc się przez pół miasta. Powodem, dla którego to robi jest nadzieja, że to właśnie ona będzie "tą jedyną", która będzie potrafiła zmienić tego Jamesa Bonda w idealnego kandydata na męża. Najcześciej jednak nic z tego nie wynika, ale ona dowiaduje się o tym ostatnia. Przeżywa katusze, kiedy trzeci dzień z rzędu nie odbiera telefonu i wariuje ze szczęścia kiedy nagle pojawia się w drzwiach jej domostwa z butelką wina. Nie przeszkadza jej nawet, że pachnie damskimi perfumami...

Jednak czy to rzeczywiście związek czy tylko ona traktuje tak tą znajomość? Raczej to drugie, i za każdym razem będzie sobie mówiła, że to ostatni raz. A kiedy już zda sobie sprawę, że ten James Bond rzeczywiście ma licencje na uwodzenie okaże się, że sąsiad spod czwórki też jest interesującym facetem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz