niedziela, 27 maja 2012

Tacy sami?

Wściekasz się, ponieważ kolejny raz dostałaś kosza? Randka była okropna? Mokłaś razem ze swoją najnowszą torebką przed kinem, bo spóźnił się już pół godziny? Wiem co myślisz! "Wszyscy faceci są tacy sami!" Jednak czy na pewno?
Otóż zaskocze cię, ale nie! Mężczyźni są różni. I to bardziej niż mogłoby ci się wydawać. Tutaj stwierdzenie "to takie skomplikowane" nie będzie miało racji bytu, ponieważ podpowiem ci, gdzie szukać takiego faceta, jakiego chcesz spotkać, albo takiego, którego za wszelką cenę powinnaś unikać.

Zacznę od urodzonych zdobywców, którzy z zawadiackim uśmiechem odhaczają na swojej liście kolejne biustonosze. Nie jest to jednak groźne, jeżeli traktować to jako krótką przygodę z korzyścią dla wszystkich. Gdzie takich szukać? Najczęściej na imprezach, gdzie razem z innymi zdobywcami udają sie na polowanie.

Inny typ mężczyzny to romantyk czekający na swoją księżniczkę, układający w głowie scenariusze wspólnych, szalonych, romantycznych uniesień. Takiego pana zdecydowanie nie spotkasz podczas wieczoru w klubie. Szukaj go raczej na polanie lub w parku. Znak rozpoznawczy? Maślane oczy.

Jeszcze inni są niczym żywcem wyjęci z piosenki Czerwonych Gitar i w ich przypadku naprawdę "nikt na świecie nie wie, że się kocha w Ewie". I tym właśnie przypadku nie będziesz miała pojęcia, że cokolwiek jest na rzeczy. Gdzie szukać takiego pana? Nie wiadomo.

Są również tacy, którzy zainteresują się tylko pewnym "gatunkiem kobiet". (Tak! to cytat do cholery! S. nie czuj się wyróżniony) Ten rodzaj facetów do dupki. Nie powiem gdzie takiego szukać, bo to on cię znajdzie. (Na twoje nieszczęście!). Jeśli więc masz pieniądze lub nogi do nieba, uważaj na amanta pachnącego podróbą Bossa.

Są również mężczyźni filozofowie - nie zrozumiesz o co im tak naprawdę chodzi, ale komu to potrzebne, kiedy w zamian otrzymasz długie godziny rozmów o niczym, a przecież jesteś kobietą - tego ci trzeba. Możesz go spotkać w bibliotece lub podczas tajnego spotkania anonimowych filozofów.

Jesteś teraz ubezpieczona w wiedzę, dzięki której twoja nowa torebka już nie będzie narażona na szwank, a ty sama będziesz mogła rozszyfrować delikwenta zanim zdecydujesz się na randkę.


niedziela, 20 maja 2012

Zdrada statystycznego Polaka


Bombardowani doniesieniami o rozwiązłości celebrytów i wysoko postawionych osobistości, my – zwykli zjadacze chleba z dezaprobatą kręcimy głowami. Często jednak przygryzamy przy tym język ze wstydu, ponieważ okazuje się, że flirty, zdrady, czy romanse i nam nie są obce. Choć zdrada czy romans to bardzo osobisty temat i wydawać by się mogło, że nikt nie przyzna się do popełnienia takiego niecnego uczynku, udało się opracować statystyki z nim związane.

Z raportu CBOS wynika, że statystyczny zdradzający obywatel Polski to młody mężczyzna (między 25 a 34 rokiem życia) z wykształceniem, na kierowniczym stanowisku, mieszkajacy w dużym mieście i o lewicowych poglądach politycznych. 33% mężczyzn w Polsce przyznaje się do romansu (Kobiet - 18%).


Dlaczego?
Czy to, że jedna trzecia mężczyzn w naszym kraju "skacze w bok" jest spowodowane wskaźnikiem feminizacji? A może po prostu z związkach jesteśmy nudne? Albo monogamia nie jest mocną stroną naszych panów? Trudno odpowiedzieć na to pytanie i wolę nie ryzykować.


Ze względu na nieznane mi psychologiczne czynniki bywa tak, że mijamy się z prawdą nawet kiedy zachowujemy anonimowość. W tak osobistym temacie jest to dla mnie jednak zrozumiałe. Przewidziało to także Centrum Badania Opinii Społecznej i by „wyciągnąć” więcej z badanych przeprowadzono eksperyment metodologiczny majacy na celu zadanie dodatkowych, mniej bezpośrednich pytań związanych z tematem. Wynik eksperymentu wskazał, że liczba zdradzających Polaków jest wieksza od deklarowanej o 11 punktów.
Świadczy to o tym, że że Polacy niechętnie przyznają się do romansu i ukrywają go nawet, gdy pozostają anonimowi, co spowodowane jest zapewne strachem przed reakcją środowiska. I chociaż wiele słyszy się o zdradach wciąż jest ona czymś czego się wstydzimy i wolimy zachować dla siebie.







niedziela, 13 maja 2012

Co to znaczy Feministka?


Nie od dziś wiadomo, że kobiety mają gorzej. Rodzimy dzieci, co miesiąc mamy okres a do tego jeszcze mężczyźni zupełnie nas nie rozumieją. Dlatego musimy pokazywać im krok po kroku, o co nam chodzi. Od tego podobno są feministki. Według Wikipedii Feministka to kobieta walcząca o równouprawnienie kobiet w społeczeństwie dążąca do emancypacji. Tak to jest w teorii. A w praktyce?

Żadnej z nas nie są obce obrazki z manifestacji, na których płonie stos biustonoszy lub wykrzykiwane są kobieto-wyzwoleńcze hasła. Ale czy rzeczywiście wciąż jesteśmy tak uciśnione? Czy w porównaniu z jeszcze nie tak odległymi latami, w których nasze babcie posłusznie gotowały obiady dla siedemnaściorga (no dobra, wiem) swoich pociech, wychodziły w pole by „było co do gara włożyć” i cerowały znoszone gacie swojego mężczyzny, który dzień w dzień raczył się gorzałą, nie mamy lepiej?
Zobacz:


Robimy kariery, nierzadko już na kierowniczych stanowiskach, chodzimy do kosmetyczki i fryzjera, coraz częściej dzielimy obowiązki ze swoimi mężczyznami i nasz kobiecy głos jest coraz bardziej słyszalny. Czy w tej sytuacji nie żal biustonoszy? Czy w feminizmie chodzi już teraz tylko o to, by pokazać „kto tu rządzi”? Radykalna feministka żąda przewrotu w społeczeństwie, pytanie brzmi jak to miałoby wyglądać? Czy co dzień chciałaby zjeżdżać pod ziemię, i machać kilofem w kopalni? Lub wnosić tę przesławną lodówkę na ósme piętro? Ja bynajmniej odmawiam.

Naturalnie zdaję sobie sprawę z tego, że istnieje wiele nurtów feminizmu, które działają w słusznych dla kobiet sprawach, jednak tak szalone pomysły jak przekształcenie ról płciowych (w zasadzie nie potrafię sobie nawet wyobrazić jak miałoby to wyglądać) lub zniesienie władzy człowieka nad człowiekiem (wow!) jako jedyna droge do wyzwolenia kobiet, maja z tym niewiele wspólnego.











niedziela, 6 maja 2012

Singielka?

Dla wszystkich opuszczonych, zdradzonych, wykorzystanych kobiet, które jadąc samochodem przez łzy śpiewają "Keep Bleeding" zajadając smutki lodami z "Lidla" mam coś na odreagowanie.

Słyszałaś już o szybkich randkach? Ta zabawa przyszła do nas z USA i coraz prężniej się rozwija. O co chodzi? Wchodzisz do baru, siadasz przy stoliku i przez pare chwil rozmawiasz z róznymi mężczyznami co kilka minut zmieniając stolik. A nóż któryś wpadnie Ci w oko, bo na tego typu randce możesz poznać partnera przede wszystkim wizualnie. Jeśli jednak chcesz poznać kogoś bliżej, mam dla ciebie inną propozycję.

 Może weekend w Ciechocinku?
Sama? co z tego? Kolejną zabawą dla singlii są weekendowe wycieczki. Jakie są zasady? Pakujesz najlepsze szpilki, zapisujesz się na wycieczkę i masz możliwość poznania interesującego faceta, który także jest samotny.



Casual Dating czyli innymi słowy... sex bez zobowiązań. Nie masz faceta przez dłuższy czas ani uprzedzeń do tego typu spotkań na jedną noc? Uwierz lub nie ale istnieją portale i firmy zajmujące się "parowaniem" ludzi o podobnych preferencjach i umożliwiają im niezobowiązującą kolację bez śniadania. Według badań przeprowadzonych przez Market and Communications Research w Hamburgu do tego typu spotkań przyznaje się 49% Europejczyków i 36% Europejek. Uwaga! Z tych samych badań wynika, że 27% takich randek przerodziło sie w stały związek!

Spodobała Ci się któraś z zabaw dla singlii? Odłóż pączki i w drogę!

środa, 2 maja 2012

Bad boy

Wszystkim nam podobają się niegrzeczni chłopcy. Szaleni, niezależni i przystojni. Wiele z nas ma za sobą zapewne przygodę z takim panem. Jednak także wiele kobiet tkwi w "jakimś związku" z - nazwijmy go - "Jamesem Bondem". Dlaczego?

Bombardowane wizerunkami tajemniczych amantów, którzy są dodatkowo czarujący i uwodzicielscy, kierujemy się emocjami i chęcią przeżycia czegoś niecodziennego. To dlatego zamiast na randkę z sąsiadem spod czwórki, który -choć przystojny- zdaje sie prowadzić zwykłe, "nudne" życie, wybierzemy playboya z motorem i trzydniowym zarostem, którego poznałyśmy na ulicy. Dlaczego? Bo nie mamy pojęcia co się wtedy wydarzy! Może w mgniniu oka znajdziemy się z nim na plaży pod gwieździstym niebem? Albo spędzimy szalony, niepowtarzalny wieczór we wszystkich klubach w mieście?

I tak się zaczyna. Jedna randka później druga, dalej długo długo nic i znów sms z adresem klubu, w którym aktualnie się znajduje. A co wtedy? Część z nas zostanie w domu, jednak kobieta, która szybko się "zakochuje" założy szpilki i wsiądzie w ostatni autobus tłukąc się przez pół miasta. Powodem, dla którego to robi jest nadzieja, że to właśnie ona będzie "tą jedyną", która będzie potrafiła zmienić tego Jamesa Bonda w idealnego kandydata na męża. Najcześciej jednak nic z tego nie wynika, ale ona dowiaduje się o tym ostatnia. Przeżywa katusze, kiedy trzeci dzień z rzędu nie odbiera telefonu i wariuje ze szczęścia kiedy nagle pojawia się w drzwiach jej domostwa z butelką wina. Nie przeszkadza jej nawet, że pachnie damskimi perfumami...

Jednak czy to rzeczywiście związek czy tylko ona traktuje tak tą znajomość? Raczej to drugie, i za każdym razem będzie sobie mówiła, że to ostatni raz. A kiedy już zda sobie sprawę, że ten James Bond rzeczywiście ma licencje na uwodzenie okaże się, że sąsiad spod czwórki też jest interesującym facetem.